[Zakroczym, sierpień 1889] /111
+
Najdroższy Ojcze!
Dzisiaj nie byłam u Ojca po południu, ale jutro, mój Ojcze, to niech mię Ojciec zawoła, zaraz jak przyjdzie po drugiej godzinie, ostatni dzień rekolekcji i bardzo potrzebuję Ojca. Ja tego jasno nie rozumiem, co mi Ojciec napisał: „Wyraźnie zastrzegam, że wolałbym, abyś od razu powiedziała, że się nie czujesz na siłach do tego, aniżeli potem na nowo takie stany przechodzić jak poprzednio i samej się męczyć i drugie dusze podrażnić tylko, aby na nowo potem się łamały". Ja stanowczo mówię, że nie mam siły do tego, że będę smutne stany przechodzić, czy lżejsze, czy takie same, tego nie wiem, i że prawdopodobnie będę się męczyć, bo i teraz się męczę i sercanki całą duszą kocham. To są rzeczy niewątpliwe, a że pomimo to zgadzam się na tę zmianę, to z tej racji, że wybrałam Ojca za przewodnika i chcę patrzeć na rzeczy Jego okiem, bo tak mi zasady posłuszeństwa dyktują.
Ojciec, przypuściwszy, że chodzi o rzecz obojętną dla mnie, powiedziałby mi, że postępuję prawidłowo i przynajmniej sumienie mogę mieć spokojne i ufać, że mnie Pan Bóg nie opuści, bo to dla Niego się robi.
Zadziwił mię w liście Ojca ten zwrot do moich sił. Co do tego mówię z góry, że nie mam ani siły, ani roztropności i bardzo być może, że wkrótce odbierze mi Ojciec ten urząd. Ja myślę o tym tak innymi słowami. Ojciec całą ufność złożył w Bogu i dlatego powierzył mi to, ja też całą ufność złożyłam w Bogu, więc przyjęłam, a o następstwach nie myślę, bo to w znacznej części ode mnie niezależne.
Całuję nogi najdroższego Ojca
niegodna Maria Witkowska
111/ List napisany jest w poprzek linii na złożonej kartce, formatu 11 x 13,5.