VII. Śluby

Na początku roku 1893 Franciszka Maria Witkowska zwróciła się ponownie z prośbą do o. Honorata o pozwolenie i błogosławieństwo na złożenie ślubów wieczystych. Po uzyskaniu go udała się 19 marca 1893 r. do Nowego Miasta n. Pilicą i 20 marca rozpoczęła rekolekcje.
Był to tydzień po niedzieli Męki Pańskiej. Poważny nastrój liturgii Wielkiego Postu skłonił jej serce do rozważania wielkiej miłości Boga ku ludziom i ku jej duszy, którą Bóg tylu łaskami obdarzył, a teraz chce się z nią złączyć i przyjąć ją za oblubienicę.

Pragnie złożyć Bogu świadomym aktem miłości wszystko, czego kiedyś z konieczności będzie się musiała wyrzec. Myśl o śmierci ciągle powraca w jej notatkach. Śmierć dla niej jest chwilą, na którą czeka, jest momentem uwolnienia od wszystkiego, co ziemskie, jest pobudką do gorliwości. Nie chce ona czekać, aż śmierć z konieczności wszystkiego ją pozbawi, ona chce sama wszystko oddać dobrowolnie i z miłości ku Panu Jezusowi, a nawet samą śmierć przyjąć z miłości i ofiarować ją na wynagrodzenie za grzechy ludzi.

Całe rekolekcje mijają w rozpamiętywaniu miłości i dobroci Bożego Serca.

Zaraz w pierwszej notatce zapisuje: "Bóg jest miłość" i w tej miłości się zatapia, i tę miłość kontempluje.

Dalej zanotowała: "Odwagi, wznieśmy duszę ku szlachetnym postanowieniom i póki jeszcze żyjemy, ofiarujemy Bogu na ołtarzu miłości to wszystko, czego śmierć pewnego dnia musi nas zupełnie pozbawić". "Umartwiać ciało — o śmierci! jakże dobrze życia uczysz? "Kto zgłębi przepaść miłości, dobroci i litości Serca Jezusowego, że tak nędzną istotę, jak ja, do tak wielkiego szczęścia wezwać raczył - ach jakże upragniona dla mnie jest ta chwila, w której Mu się oddam i połączę się z Nim na wieki. Jakże utęskniona dusza moja, aż się złączy w dniu ślubnej ofiary".

Nie lękała się ani cierpienia, ani trudu, choć świadoma była tego, co ją czeka, bo wiedziała, że "On nagrodą zbytnio wielką... będzie Pan Jezus moim na zawsze".

Jedno krótkie zapewnienie kończy jej notatki: "Wierną Ci będę" i zamyka to wyznanie jej miłości.

Dni skupienia mijały szybko, choć nie tak szybko, jak pragnęła jej dusza oczekująca na chwilę połączenia się z Panem Jezusem. W ciągu rozważań nieraz myślała o tym, co powie swemu Boskiemu Oblubieńcowi w tej uroczystej chwili, o co Go prosić będzie. Snuły się przed nią osoby, sprawy i gorące pragnienia jej serca, a w duszy słyszała zapewnienie, że w tym dniu Pan Jezus niczego nie odmawia.

Nikogo i niczego nie chciała pominąć, dlatego zanotowała w dzienniczku rekolekcyjnym 25 marca swoje prośby. Przedstawiła w nich Panu Jezusowi wszystkie potrzeby Kościoła, Zgromadzenia i Ojczyzny, rodziny swojej oraz tych, z którymi łączyły ją stosunki przyjaźni i wreszcie potrzeby swojej duszy. Prośby te ukazują nam duszę pełną apostolskiego zapału, oddaną sprawie Bożej na przepadłe i szukającą tylko chwały Bożej oraz dobra dusz jej opiece powierzonych.

Stanowią one jej najgorętsze pragnienia i uczucia, jakimi była ożywiona.

"Prośby do Pana Jezusa w dzień ślubów wieczystych, złożone przez Niepokalane rączki Matki Boskiej.
Jezu mój, wysłuchaj mnie!

1. Ażeby nasza ofiara za Kościół była miłą Bogu.
2. O długie życie dla Najczcigodniejszego Ojca [Honorata] i najbliższe miejsce przy Panu Jezusie w niebie.
3. O długie życie i największą świętość dla M. Elżbiety [A. Stummer].
4. O kapłaństwo dla Kubusia [Witkowskiego],
5. O błogosławieństwo dla zgromadzeń ukrytych.
6. Żeby Pan Jezus utajony bardzo prędko u nas zamieszkał.
7. Ażeby miłość była wybitną cechą naszego Zgromadzenia.
8. O Ludkę Kolasińską.
9. O najwyższą świętość dla ks. Radzikowskiego.
10. O zbawienie dla rodziców i rodziny.
11. O zdrowie dla p. Wandy Olędzkiej.
12. O wybawienie z czyśćca cioci i Anielki.
13. O świętość dla mego synka chrzestnego.
14. O nawrócenie chociaż jednego wielkiego grzesznika.
15. O liczne powołania zdolnych i gorliwych dusz do naszego Zgromadzenia.
16. O serdeczne nabożeństwo do Matki Boskiej w naszym Zgromadzeniu, dla ożywienia go na całym świecie.
17. O pokorę dla Mażan.
18. Polecam łasce szczególnej członków triumwiratu; ciocię Stasię B., S. Teresę Felic., S. de Sales Wsp.
19. O pokój ducha dla Celinki.
20. O hojną zapłatę tym wszystkim, co mi kiedykolwiek dobrego uczynili.
21. wynagrodzenie za wszystkie zgorszenia i przykrości wszystkim, komu ich przyczyniłam.
22. O błogosławieństwo dla naszego kraju i duchowieństwa, zwłaszcza dla spowiedników naszych obecnych i przyszłych, o świętość dla kapłanów i liczne powołania.
23. O wszelkie błogosławieństwo Boskie w pracy w naszym zakresie.
24. O śmierć szczęśliwą dla m. Brunony.
25. Polecam nieprzyjaciół Sercu Jezusowemu.
26. Dla Piotrusia.
27. Dla wszystkich, których nie wymieniam, o wszystko najpotrzebniejsze.
28. Ażeby Pan Jezus od nas w darze jubileuszowym dał jaką szczególną łaskę Ojcu świętemu.
29. Dla wszystkich chorych, biednych i nieszczęśliwych i dla całego świata o nowy dowód miłosierdzia Boskiego.
30. A dla mnie, mój Jezu, proszę o cnotę milczenia, o ducha pokuty, modlitwy, o całkowite zaparcie się siebie i przebaczenie wszystkich ciężkich grzechów moich i kar za nie, i łaskę niepopełnienia nigdy najmniejszego dobrowolnego grzechu, i o łaskę najgorliwszego służenia Ci, i posiadania na wieki.
31. Za kapłanów i seminarzystów kieleckich.
32. O pomoc Bożą w tej pracy, do której zabieram się teraz.
33. W dzień Zwiastowania Matki Boskiej układane".

Dwie ostatnie prośby dopisał o. Honorat, któremu je przedstawiła, prosząc go o błogosławieństwo. Prośba za kapłanów i seminarzystów kieleckich ściśle łączy się z wydarzeniem, jakie miało miejsce w Kielcach w 1893 roku. W latach dziewięćdziesiątych XIX wieku wielokrotnie podpalano seminarium duchowne w Kielcach. Dnia 26 stycznia 1893 r. miało miejsce kolejne podpalenie. Czynu tego dopuścił się szpieg rosyjski - alumn drugiego roku, Paweł Gawroński. W marcu tegoż roku klerycy zostali rozproszeni, a profesorowie umieszczeni w Cytadeli Warszawskiej, po kilku miesiącach wywiezieni na Syberię. W kwietniu 1893 r. zakład zamknięto na 4 lata.

Zapewne ten fakt skłonił o. Honorata do dopisania Matce Maryli tej prośby.

Nadszedł wreszcie upragniony dzień Wielkiego Czwartku, 30 marca 1893 roku. Serce Matki Maryli przepełnione było radością. Ogień miłości jej Boskiego Oblubieńca głęboko w nim tkwił. Matka Elżbieta łączyła się z nią i błogosławiła jej, modląc się serdecznie. 1 znowu tak, jak po raz pierwszy, cicho, bez ceremonii odbyła się ta uroczysta chwila. Boski Mistrz przyjął jej ofiarę, która już dobiegała do kresu, choć Matka Franciszka Maria nie przeczuwała jeszcze tego, mówiąc Panu Jezusowi: "Jezu, składam związane ręce moje w dłonie Twoje, nikogo nie mam na świecie i ziemi, prócz Ciebie, w Tobie wszystkie złożyłam nadzieje. Jezu, Tyś dla mnie wszystko tu i w wieczności".

Po tym tak ważnym akcie długo została na adoracji, towarzysząc Panu Jezusowi w ciemnicy. Dziękowała, prosiła, uwielbiała i przepraszała. Godziny mijały jak jedna chwila, a dusza jej nieustannie powtarzała: "Jezu mój, weź mnie nędzną i spal ogniem miłości Twojej, ażeby więcej ode mnie nikt Cię nie kochał". Ciągle powracała do tej pierwszej myśli z rekolekcji "Bóg jest miłością". Pan Jezus słuchał tych gorących wynurzeń, przyjmował ofiarę i błogosławił jej pragnieniom, powtarzając jej słowa z Pieśni nad pieśniami: "Zraniłaś serce moje, siostro moja, oblubienico moja, zraniłaś serce moje jednym okiem twoim i jednym włosem szyi twojej" (4, 9).

Kiedy Matka Franciszka podniosła się z zimnej posadzki w kościele Ojców Kapucynów świtał już poranek Wielkiego Piątku, dzień krwawej ofiary Pana Jezusa, ale świtał także poranek Wielkiego Piątku jej życia. Jak Jezus wzięła na swoje ramiona krzyż i poszła Jego śladami wpatrzona w Najświętsze Oblicze, powtarzając nieustannie swoim czynem, słowem i pragnieniem: "Kocham Cię, o Panie, mocy moja; Pan twierdza i ucieczka moja, On mój wybawiciel".

za: K. Trela, Za wolność Kościoła. Sługa Boża Franciszka Maria Witkowska, Warszawa 2005.