[Nowe Miasto n. Pilicą], 21 grudnia 1914 r.
Chociaż zrobiłaś wielką z siebie ofiarę i mężnie wśród rozlicznych trudności wytrwałaś, widzę jednak, że nie oceniasz jeszcze należycie łaski swego powołania, skoro jeszcze za klasztorem tęsknisz. Trzeba przeto, żebyście wszystkie wiedziały, jak święty Kościół życie Wasze ocenia. W Rzymie nie wiedziano o ścisłości życia Waszego, myślano, że jesteście lekkie stowarzyszenia, jakie się we Francji potworzyły, ale gdy przejrzano konstytucje Wasze i przekonano się, że jesteście urządzone na ścisłych zasadach życia zakonnego i surowsze macie przepisy, niż w niektórych klasztorach, wtedy napisał do mnie znakomity członek Św. Kongregacji, dziś już nie żyjący: „Jeżeli tak, to jest wielkie dzieło Boże, na dzisiejsze czasy obmyślane i należy bardzo przestrzegać, aby od tego ukrycia nie oddalać się i żadnej z tych osób nie pozwalać przechodzić do jawnych zgromadzeń, z którymi mamy wiele kłopotu, bo wszędzie je kasują i one do Rzymu przyjeżdżają i muszą je za ocean wysyłać".
I dla Was zmieniono zasadę, jakiej dotąd Kościół się trzymał, iż wymagał do stanu zakonnego habitu, nie dlatego, żeby natura tego życia wymagała, bo każdy to czuje, że można mieć ducha dobrego tak w świeckim ubraniu, jak w zakonnym, ale że taka była wola Kościoła od dawna. Otóż Pius X zmienił to, wyraźnie mówiąc wobec sług Jezusa, że nie habit stanowi zakonnika, ale śluby i cnoty zakonne. I odtąd wydaje Św. Kongregacja dekrety potwierdzające Wasze zgromadzenia w tych samych słowach, jak dawniej dla jawnych zakonów używała. I uważa je za pożyteczniejsze na te czasy niż jawne. O czym i Wy same najlepiej sądzić możecie. Ale to dopiero jedna strona dodatnia. Drugą jest sposób, w jaki powstałyście i utrzymujecie się, prawdziwy Boży, betlejemski i franciszkański, bo z niczego. Pomimo tylu Waszych poświęceń i wysiłków nikt Was nie wsparł funduszami ani ofiarami, nawet najprzychylniejsi usuwali się ze względu na rząd, bo tak Bóg chciał, bo to jest główna cecha dziel Bożych. Bóg chce, abyście zawsze na Opatrzności Jego polegały i na opiece św. Józefa, który jest gospodarzem wszystkich zgromadzeń naszych. Naraża to na wiele kłopotów, ale najpotrzebniejsza jest dla Was żywa wiara i ufność.
Trzecią rzeczą jeszcze więcej wykazującą, że to jest dzieło Boże. jest to czas w jakim powstałyście i rozwinęłyście się, po ludzku najbardziej nieodpowiedni do rozwoju, wśród nieustannych prześladowań nie tylko ze strony rządu bardziej śledzącego życia zakonnego niż rewolucji, ale i ze strony bliskich Waszych, a nawet i duchowieństwa. Ileż to potrzeba było tysięcy aniołów, którzy by osłaniali Was we wszystkich zakątkach kraju przed ciągłymi śledztwami, donosami, zdradami, napaściami. I pomimo to wyszłyście cało tak, że w końcu nieprzyjaciele Wasi Was uczcili. W tych dniach mieliśmy u siebie gubernatora, pod którym największe przykrości przeszliśmy, a tak się unosił nad Waszymi zgromadzeniami, uznając je za tak potrzebne, za tak doskonałe, itp. A skąd się wziął u Was duch seraficzny? nie miałyście klasztornych nowicjatów ani mistrzyń wyćwiczonych, a jednak nie jeden klasztor franciszkański mógłby pozazdrościć Wam czystego ducha św. Ojca [Franciszka].
Nie zrażajcie się upadkami, zachwianiami i różnymi ułomnościami, jakie w takim wyjątkowym czasie wyłażą, bo i szatan chce korzystać z powszechnej trwogi i zaburzenia. Ale módlcie się tylko, a Bóg da Wam zwycięstwo. Zachowa Was w swej opiece i rozmnoży w duchu i w liczbie na większą chwałę swoją.
Niech Warn Bóg błogosławi.
Co do nazwy, to najwlaściwiej byłoby żebyście się nazywały siostry „Jezusowe". Były kiedyś zakonnice Jezuałki, ale to niewłaściwe dla Was.
Co do Waszych interesów w Mińsku [Litewskim] wspomniałem dawniej o nich temu bratu, który stale kiedyś zarządzał, odpowiedział mi: „Ach! czemu się one do mnie nie udadzą, ja z największą ochotą poradziłbym im, bo one tam nie dojdą ładu z tymi dzierżawcami, a ja te interesy doskonale znam i bezinteresownie mógłbym dopomóc". Więc jeżelibyście potrzebowały takiej pomocy, to możecie z ufnością udać się do niego. Gdybyście mogły przyjąć opiekę nad chorymi, to mogłybyście przez niego i ten dom klimontowski na własność dostać, bo on mi mówił, że powiedziała panna Rościszewska, że chętnie go odstąpi, byle chorymi się zajęło jakie zgromadzenie. O Leontynie napiszcie do o. Prokopa, gdy będzie można z nim się porozumieć, bo ona miała wielkie zaufanie w nim. Może i ja bym co mógł pomóc, gdybym wiedział dokładniej o co to chodzi. Opiece Matki Bożej oddaję.
Nie mogę pisać okólnych listów ani ogólnych, bo biskupi tego sobie nie życzą.
Św. Tomasza, 21 grudnia 1914 r.