[Nowe Miasto n. Pilicą, ok. 1910 r.]
Robiąc porządek w celi, natrafiłem na dokumenty tyczące się ofiary pani Makomaskiej i widzę, że są tak jasne, że przy dobrej woli rozstrzygają ostatecznie całą rzecz. Dla wyjaśnienia ich przypominam, że gdy do mnie doszła pogłoska o dzikich, oburzających i nieuczciwych pretensjach pani Rościszewskiej prosiłem Wielebną Miszewską, jej krewną, aby wyjaśniła tę kwestię. Ona w odpowiedzi przysłała mi dosłowny referat ks. Stopierzyńskiego, który tu załączam spisany zapewne według przewidzeń pani Rościszewskiej, według którego ta suma do jej dyspozycji została przyznana. Trudno mi nawet było przypuszczać, żeby do tego stopnia przewrotności mogła dojść ta panna z tak zacnego rodu i do takiego oburzającego nadużycia zaufania w niej położonego. Tłumaczyłem tylko to sobie tym, jak słyszałem, iż nie zawsze przy zdrowych zmysłach zostaje, czego nawet dowodem było to dzikie przyjęcie pań proszących ją, aby przyjęła spłatę swej części, na co przedtem bardzo chętnie się zgadzała i jej postępowanie z Makomaską w Zakopanem, dla którego zmuszona była ją wydalić od siebie.
Chcąc jednak prawdę naświetlić i nie dopuścić do takiej strasznej krzywdy, uprosiłem Wielebną Miszewską, aby uprosiła Wielebną Makomaską, aby wyraźnie się oświadczyła, z jaką intencją tę ofiarę czyniła. Na co odpowiedziała, że to tylko dla mnie zrobiła, tylko dla mego rozporządzenia, i że nikt nie ma prawa tym rozporządzać i na Glinki przenosić i jeszcze dosadniej to wszystko powtórzyła, i prosiła, aby to Jego Ekscelencji Księdzu Biskupowi przedstawić, jak świadczy list Wielebnej Miszewskiej, własnoręczny tu dołączony.
Pojąć nie mogę, jak mogą się kapłani odważyć po takim wyjaśnieniu potwierdzać przewidzenia pani Rościszewskiej. Widzę z tego jak pani Rosciszewska bardzo kłamie, bo mówi, że te panie biorą dochody z domu, a jej tylko procent płacą, kiedy te panie ani jednego grosza z domu nie dostały, bo wszystko pani Rosciszewska każde sobie odnosić przywłaszczyła sobie 700 rubli, to jest wszystkie dochody złożone u gospodarza, mówiąc, że i ona ma także swoich biednych i potrzebuje na to pieniędzy (cudzych naturalnie), które powinna koniecznie wrócić tym paniom, które przez cały czas swego tam pobytu żyją z własnych funduszów. Fałszem jest, że się źle rządzą, kiedy ze swoich funduszów najmują mieszkanie na ochronę i zapłaciły dług, jaki był na przytułku, póki służyły chorym w Nowym Mieście. Fałsz jest o mniejszym funduszu Wielebnej Makomaskiej, bo z tego funduszu przez parę lat utrzymywał się ów przytułek dla chorych, zanim przyszło do kupienia domu, więc fundusz był uważany według intencji ofiarującej. I dziś może być na ten cel obracany, jeśli ten dom będzie całkiem tym osobom oddany i jeśli władza diecezjalna, do której teraz należy całkowicie decydować o tym, uzna to za stosowne.
br. Honorat, kapucyn
Ofiara była złożona nie na handel, aby zyski przynosiła, ale, aby uczynki miłosierne z niej były spełnione, więc właśnie biednym i chorym, jak można wymagać zysków z tego. Ale te panie daleko więcej dobrego robią niż można było z dochodów domu robić, bo właśnie fundusz obracają na cel
dobroczynny, więc jest to fałszywe oszkalowanie ich złej gospodarki.
Jeżeli pani Rościszewska miała zamiar swój fundusz obrócić na jakiś zakład dla kapłanów, to niech przyjmie spłatę jego i niech sobie to ofiaruje, ale z cudzej kieszeni robić ofiarę, to się równa kradzieży. Pani Makomaska oświadczyła wyraźnie, że nie ma żadnego prawa do tego i ten fundusz nie ma najmniejszego związku z Glinkami, i z pragnieniem pani Rościszewskiej.