[Nowe Miasto n. Pilicą, ok. 1910 r.]
Ja się nie wymawiam od pisania listu do pani Miszewskiej, ale uważam, że to na nic by się nie przydało, bo jak teraz nie wierzą i potem powiedzą, że to wyłudzone, a że ona pierwotnie źle to ... Rościszewskiej, i ta nie odstąpi od swego.
A lepiej będzie jak księża się porozumieją, jak trzeba naprzód pisać do Godeckiej, aby przysłała list, w którym by wyrażając się i jakby do ks. Gajkowskiego oświadczyła, że Makomaska nie kładła od siebie żadnych warunków tylko uzależniła wszystko od woli mojej.
Zatem trzeba dokładnie wyłuszczyć fałszywość zarzutu z tego rządzenia i marnowania funduszu, bo jak się zapytałem braci, to tak było. Im kupiono dom w Klimontowie, to tu utrzymywano przytułek dla chorych na gruncie pana Bielińskiego, przez parę lat; zdaje się na ten cel używano z tego funduszu zamierzonego około 1500 rubli i dlatego, gdy przyszło potem do kupna domu za 12000 rubli, brakowało 3500, które bracia sprzedając policzyli jako wartość posiadłości, którą nabyli od pani Rościszewskiej. Potem, gdy w Klimontowie były inne osoby i zrobiły kilkaset... długu, to te były spłacone potem z dochodów domu.
Te panie, które teraz są nie tylko grosza nie otrzymały z dochodów domu, ale jeszcze od razu złożyły 4000 rubli, z których spłaciły długi z tego przytułku, który tutaj był, w kwocie 700 rubli i wydawały około 1000 rubli corocznie na swoje utrzymanie, a pani Rościszewska oprócz procentów, jakie pobierała od swej sumy, przywłaszczyła sobie wszystkie dochody domu, około 700 rubli mówiąc, że ona utrzymuje jakieś osoby, co jest strasznym nadużyciem zaufania, żeby tak nieuczciwie korzystać z tytułu własności i jeszcze tak szkalować osoby najczcigodniejsze. Można dodać, że wcale nie wymawiacie się od służenia chorym, jeżeli władza diecezjalna uzna to za rzecz właściwą dla tej miejscowości. Więc z żadnych względów pani Rościszewska nie ma prawa przywłaszczać sobie funduszu ofiarowanego przez panią Makomaską.
A i to dodać trzeba, że ze swoich funduszów najmujecie mieszkanie w Klimontowie na szkółkę, bo mają szczupłe u siebie.
Prosiłem o. Prokopa, aby wdał się w to i uzyskał list od Godeckiej, a potem napisał do ks. Gajkowskiego o wszystkim dokładnie, bo mnie nie wypada o własność się upominać, a on z urzędu to powinien zrobić.
Boże błogosław